środa, 5 listopada 2014

Przygoda Odyseusza (Gabrysia, Dawid)

                                                               ROZBITEK



    Po długiej, bardzo męczącej żegludze, Odyseusz wraz ze swoją załogą dopłynęli do najbliższego lądu. Była to wyspa słońca Trynakii. Dawno nie schodzili na ląd, dlatego wyspa ta wydawała im się rajem. Na łąkach pasły się stada owiec oraz wołów, których liczba zawsze była taka sama. Strzegły ich dwie nimfy Lampecja czyli świetlista oraz Faetuza przejasna. Odyseusz zabronił dotykać świętych zwierząt, ponieważ Terezjasz ostrzegł go, że ten czyn grozi zagładą. Na szczęście mieli tyle żywności, że nikt się nie łakomił się na owce i woły. Po pogodnej nocy spędzonej na wyspie, zerwała się wichura, a niebo zaciągnęło się chmurami. Nie mogli myśleć o dalszej podróży, schronili się więc w okrętowej spiżarni. Z dnia na dzień ubywało im żywności, wiec zaczęli łowić ryby i polować na ptaki. Te zaś z czasem pojawiały się coraz rzadziej i w oczy załogi zaczął zaglądać głód. Pewnego razu,  gdy Odyseusz zasnął z dala od swoich towarzyszy, bardzo głodny i wycieńczony Euryloch wpadł na pomysł by zarżnąć kilka wołów. Twierdził, że przecież Bóg na głodnych ludzi się nie pogniewa. Reszta załogi ochoczo się zgodziła. Gdy Odyseusz się obudził, kawały wołowiny smażyły się już na rożnach. Sześć dni ucztowali, jakby sam Bóg zaprosił ich na biesiadę.
   Siódmego dnia była piękna, słoneczna pogoda. Odyseusz był bliski nadziei, że dobrotliwy Bóg słońca wybaczył im grzech. Postawiono żagle i po chwili zielone brzegi Trynakii zniknęły za horyzontem. Tafla morza była nieskazitelna, nie było najmniejszego powiewu wiatru. Plusk wioseł odbijał się od głuchej pustki. Spokój ten trwał bardzo krótko. Nagle zaczął wiać zachodni wiatr, a z nim przyszły czarne chmury.  Żagle zaczęły rwać się na strzępy, a maszt runął  i zmiótł sternika w czeluść oceanu. Niespodziewanie piorun uderzył w pokład. Statek się przechylił i cała załoga została pochłonięta przez fale.
   Ocalał tylko Odyseusz który  na paru deskach z rozbitego statku płynął na grzbietach fal. Jednak prąd morski niósł go w powrotnym kierunku. Następnego dnia znalazł się znowu u wejścia do cieśniny między Skyllą i Charybdą. Postanowił postąpić teraz inaczej. Ponieważ nie miał żadnej ofiary do złożenia potworowi poddał się wirom pędzącym wprost w otchłań Charybdy. Przyczaił się na tratwie, a kiedy miał już zniknąć w otchłani skoczył chwytając się gałęzi drzewa figowego, która zwisała ze skał i czekał, aż deski wypłyną z powrotem. Zaraz, gdy je ujrzał skoczył na nie i dryfował dziewięć dni i dziewięć nocy. Miał nadzieję, że płynąc wraz z prądem dopłynie do wyspy Kirke, lecz dziesiątej nocy utknął przy nieznanym wybrzeżu i zemdlał wchodząc na ląd.
    Gdy obudził się i zobaczył stojącą nad nim kobietę o nieziemskiej urodzie, nieco się wystraszył. Odyseusz bał się kobiet z nieznanych wysp, dlatego, że przypominały mu ludożerne potwory. Wstał jednak i poszedł za nieznajomą. Wkrótce znaleźli się w gaju, za którym rozpościerały się łąki usiane kwiatami. W najpiękniejszym miejscu znajdowała się grota, wykuta w skale, obrośnięta dzikim winem. Wnętrze było bardzo przytulne, ozdobione różnego rodzaju tkaninami oraz haftowanymi  poduszkami. Gospodyni groty posadziła gościa na krześle, a sama zajęła się podsyceniem ognia.                                                                                                                               Kobieta która odnalazła Odyseusza nazywała się Kalipso, czyli osłaniająca. Była córką Bogów. Mieszkała sama na tej małej wysepce, Ogigii. Trochę znudzona swoją nieśmiertelnością ucieszyła się, że spotkała Odyseusza. Kalipso się w nim zakochała i chciała zostać jego żoną obiecując mu nieśmiertelność. Odyseusz często wspominał o drodze powrotnej do Itaki, ale Kalipso zaraz zmieniała temat. Mijały lata, a Odyseusz codziennie rano siadał na głazie marząc o powrocie do ojczyzny. Wszystkie myśli kierował  ku ukochanej żonie i małemu synkowi, których zostawił w Itace wyjeżdżając na wojnę.
   Uważam że Odyseusz jest bardzo odważną, cierpliwą oraz wierną osobą, która dąży do wyznaczonego celu i się nie poddaje.
    Myślę że ten mit odnosi się do poezji Adama Mickiewicza, który opowiada o ciągłej wędrówce i o tym, że nie zawasze wszystko idzie po naszej myśli.


                                                                   KOMIKS




Myśl na widok pięknej wyspy



0 komentarze:

Prześlij komentarz