niedziela, 24 maja 2015

Leonardo da Vinci (Filip)

Napisz opowiadanie na temat Moje spotkanie z artystą malarzem w jego pracowni. Krótko
scharakteryzuj artystę i zastosuj słownictwo związane ze sztukami plastycznymi (szczegóły zadania w zeszycie).

 Wczesnym rankiem, po obudzeniu się w Vinci, miałem jeden cel. Spotkać Leonarda da Vinci, "człowieka renesansu".
 Spałem w gospodzie w samym centrum miasta, było tam dość ciasno. Było dużo ludzi których mogłem zapytać o drogę do mistrza, ale był jeden problem, nie znałem języka włoskiego. Mówiąc po angielsku, ludzie nie rozumieli mnie. Czułem się jak w miejscu z brakiem jakiejkolwiek cywilizacji. Ludzie byli zamknięci w sobie, nie cieszyli się, ewidentnie nie byli optymistycznie nastawieni do życia. Po wielu godzinach szukania, znalazłem jego mieszkanie i pracownię, dzięki wielkiemu napisowi "Io lavoro qui Leonardo da Vinci". Domyśliłem się tego dzięki samemu nazwisku artysty w nazwie. Chciałem wejść do środka, ale pomocnicy i doradcy wielkiego mistrza nie dali mi wejść.
Mówili, że muszę się czymś wykazać, pokazać że jestem wart poznania artysty. Niestety, nic nie mogłem zrobić, nie miałem żadnych talentów. Postanowiłem zrezygnować. Wróciłem do gospody, przespałem się chwilę, aż nadeszła godzina późna, 23:00. Miałem pomysł. Postanowiłem, zakraść się do Leonarda, wchodząc przez dach do jego pracowni. Zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy, wytrychy i łom. Nie mogłem pozwolić żeby ktoś mnie zobaczył.

Parę chwil później

Wszedłem na dach, wystarczyło tylko wyłamać zamek w klapie i wejść do środka.
Gdy udało mi się to zrobić, wszedłem do środka, musiałem uważać żeby nie robić zbyt donośnych dźwięków. Doradcy i pomocnicy Leonarda poszli już dawno do domu spać, nie musiałem się o nic martwić. Rozejrzałem się i ujrzałem drzwi do pokoju gdzie mistrz tworzył. Były tam wszystkie jego projekty. Jego wizje mnie zachwyciły, jednak niektóre były dla mnie lekko przestarzałe. Po chwili zorientowałem się że Leonardo tam był. Był bardzo zdziwiony że się tam znalazłem, ale nie miał nic przeciwko temu, przyjął mnie z otwartymi rękami. Był schludnie ubrany, ogólnie zadbany. Podałem mu rękę i zacząłem do niego mówić, po angielsku oczywiście. Okazało się że angielski zna bardzo dobrze. No i tak nawiązałem kontakt z wielkim mistrzem Renesansu.



Opowiedział mi o swoich projektach, m.in. o maszynie latającej, kuszy i o planie budowy katedry w Mediolanie.






















Był bardzo kreatywnym oraz pewnym siebie człowiekiem. Zainspirował mnie do projektowania i tworzenia projektów, które mogą wydać się niemożliwe do stworzenia.
Po rozmowie i po bardzo przyjemnym spotkaniu, Leonardo mianował mnie na swojego pomocnika, byłem bardzo zaszczycony. Wróciłem do gospody i poszedłem spać, było późno.

Na drugi dzień

Obudziłem się, zjadłem coś na szybko i poleciałem do pracowni Leonarda. Tym razem doradcy i inni pomocnicy zapraszali mnie do środka. Leonardo potrzebował drobnej pomocy, mianowicie z maszyną latającą. Potrzebował paru lekkich materiałów które musiałem kupić na targu. Musiałem również dokończyć jego szkice, doradzić mu co dalej zrobić. Przyjemnie się z nim pracowało, był odpowiedzialnym i pracowitym człowiekiem. Dopiero popołudniu skończyliśmy prace nad projektem, byliśmy obaj bardzo zmęczeni. Stworzyliśmy już prototyp maszyny latającej, takiej, której świat jeszcze nie widział. Leonardo, zaproponował mi wypróbowanie maszyny, miałem latać nią. Byłem zaszczycony, ale stres mnie zżerał, bałem się że coś złego się stanie. Wieczorem, mistrz wysłał swoich najemników którzy rozstawili ogniska po całym mieście, abym mógł dzięki ogniu wzbić się wyżej w powietrze. O godzinie 20:02, zeskoczyłem razem z maszyną z dachu jednej z wież w mieście. Widok zapierał dech w piersiach. Latałem według wskazówek mistrza, nie za wysoko i nad ogniskami. Nic złego mi się nie stało, ale była to świetna przygoda. Leonardo podziękował mi za wypróbowanie jednego z jego lepszych projektów. Jutro rano już wyjeżdżałem z miasta, dlatego podziękowałem mistrzowi z całego serca, w końcu mogłem go spotkać. On też mi podziękował i powiedział, że zawsze będę u niego mile widziany. O północy zacząłem się pakować, musiałem wyjechać wcześnie nad ranem aby zdążyć do Paryża.

1 komentarze:

Nessa pisze...

589 słów. "Mówiąc po angielsku, ludzie nie rozumieli mnie." - to nie jest poprawnie zbudowane zdanie z imiesłowem. Błędy interpunkcyjne. Poza tym - świetne opowiadanie!

Prześlij komentarz