3 dni z pamiętnika Klary.
Wtorek
Umówiłam się z moim chłopakiem
Wacławem w ogrodzie na podzamczu, na randkę. Zimno było jak
diabli. W nocy napdało śniegu po kolana. W zasadzie nie było się
gdzie schować. W końcu znaleźliśmy kryjówkę w starej altance.
Wacław tak się poddał romantycznemu nastrojowi, że rzucił się
przede mną na kolana i zaczął wyznawać mi miłość. Powiedział,
że chce się żenić. Podarował mi przepiękny pierścionek. Złoty,
delikatny z zielonym oczkiem. Powiedział, że to jest szmaragd. Ten
szmaragd jest otoczony malutkimi błyszczącymi w zimowym słońcu
diamencikami. Odbiło mu, bo powiedział, żebyśmy uciekli i wzięli
ślub po kryjomu. Chyba mu odbiło!!! W życiu nie ucieknę z domu.
Więc wpadł na pomysł, że aby być przy mnie przedstawi się
Papkinowi jako urzędnik Rejenta i odda mu się w niewolę. Dał
nawet Papkinowi trochę kasy. Więc ten, bo jest pazerny, zgodził
się bez problemu. Wieczorem dowiedziałam się, że stary
Raptusiewicz chciał puścić Wacława wolno, ale ten mój szalony
facet za nic nie chciał się na to zgodzić.Bardzo
kocham Wacława . Jest przystojny i lubię z nim być. Przechodzą
mnie dreszcze jak mnie przytula. Tak siedzę i myślę co mam zrobić.
On ma tyle szalonych pomysłów, czasami aż się boję. Jak on to
sobie wyobraża: uciec. I ten potajemny ślub, to już kompletna
głupota. Nie wiem, po prostu nie wiem...
Środa
Siedziałam sobie w komnacie przed
kominkiem a tu nagle wbiega ten frajer Papkin, pomocnik mojego
stryja. Skradał się jakoś tak dziwnie. Przyglądał mi się jakbym
miała dwie głowy. Nie zajażyłam o co chodzi, dopóki nie rymnął
na kolana (następny!!!). I co tu słyszę? Ten też mi wyznaje
miłość. Pomijając to, że kocham Wacława to przecież nie wyjdę
za takiego starego i śmiesznego łosia. No i wpadłam na pomysł -
zarządałam dowodu tej niby wielkiej miłości. Więc tak:
milczenia przez pół roku, kolejny rok
o chlebie i wodzie, no i niech mi frajer dostarczy krokodyla!
Jeśli nie chcesz mojej zguby krokodyla
daj mi luby – tak mu powiedziałam. Potem się dowiaduję, że
Papkin tak sie przestraszył, że niby został otruty przez Rejenta i
nawet napisał testament. Gdzieś znalazł stary pergamin opalony na
brzegach. Tekst był napisany zielonym atramentem a podpis z kolei
czerwonym. Że niby serce mu krwawi. Przypudrował całość
niebieskim talkiem. Na koniec zwinął w rulon i zawiązał złotym
sznureczkiem. Dostałam wszystko co miał, czyli nic. No
wiem,
że potraktowałam dzisiaj Papkina, delikatnie mówiąc,
nieprzyzwoicie. Ale tak mnie rozśmieszył tymi swoimi oświadczynami,
że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jedyne co mi przyszło do
głowy to, to tym krokodylem. Ile razy o tym pomyślę to chce mi się
śmiać. Wiem, że nie można igrać z ludzkimi uczuciami, ale nie
mogłam się powstrzymać. Żeby przyjąć czyjeś oświadczyny
trzeba go kochać, a ja go przecież nie kocham. O, biedny stary
Papkin.
Czwartek
Rano Wacław uciekł od Rejenta bo
okazało się, że jego stary chciał go ożenić z Podstoliną.
Wpadł prosto w sidła stryjka, który wkurzony na Podstolinę
powiedział mu, że ma się ożenić ze mną. Czyli będzie dokładnie
tak jak chcieliśmy. Rzecz jasna zgodziłam się od razu. W ciągu
godziny znalazł się ksiądz. Kaplica zamkowa wyglądała pięknie.
Była oświetlona setkami świec dającymi dużo światła. Stryj
postarał się i kaplica udekorowana była białymi kwiatami i
różowymi wstążkami. Unosił się słodki zapach. Byłam taka
wzruszona. Tuż po ślubie wpadł do kaplicy wściekły Rejent.
Wyglądało to groźnie, ale na szczęście nasi staruszkowie się
pogodzili, za to Podstolina została bez grosza przy duszy. A, że
odziedziczyłam cały majątek to dałam jej troche kasy na otarcie
łez.
Dzisiejszy
dzień to zupełna zmiana w moim życiu. Dziwnym trafem wszystko się
odwróciło. Jestem szczęśliwa, tego właśnie chciałam. Teraz
wiem ,że wszystko będzie już dobrze. Nie lubię się kłócić,
chcę żeby wszyscy byli szczęśliwi, tak jak ja. Wiem, że nie
zawsze się tak da, ale moje motto życiowe to: kierować się
rozumem, a nie tylko emocjami.
0 komentarze:
Prześlij komentarz