Dzień Pierwszy
Popołudnie
Postanowiłam od dziś pisać dziennik! Jam jest zacnym człowiekiem, a moje myśli szlachetne i mające swoje własne potrzeby. Moje uczucia i natłok wszystkiego w umyśle mym pragnie wydostać się z mojej głowy, więc postanowiłam pomóc w ukojeniu mych zamotanych wielce myśli i założyłam ten oto dziennik.
Drogi Pamiętniczku, dzisiejszy dzień był niezwykły. Dotychmiast działo się naprawdę wiele, może nawet za wiele bo wszystkiego nie potrafiłam zapamiętać. Można powiedzieć, iż dnia dzisiejszego byłam ja rozchwytywana przez mężczyzn. Najpierw mój wuj- Cześnik rozważał możliwość ożenku ze m mną, lub Podstoliną. Radosna to dla mnie nowina, albowiem wybrał tamtą, myśląc ,że to Ona ma majątek. Po tym jakże trudnym wyborze posłał Papkina z misją poinformowania Podstoliny o jego wyborze. Jednakże tu mają początek także igraszki z Papkinem. Jegomość oświadczył mi się, lecz ja kocham tylko Wacława i okazałam swoją inteligencję i dyplomację, odrzucając tę propozycję, nie krzywdząc go (Mam nadzieję, że go nie skrzywdziłam, zaiste!). Nakazałam mu spełnić trzy warunki: milczeć przez pół roku, zachować post, żyjąc o chlebie i o wodzie przez rok i sześć dni oraz zdobyć i dostarczyć żywego krokodyla. Tak więc były to prawie nie do wykonania warunki. Odrzuciłam „miłość” Papkina gdyż kocham tylko Wacława! Och, na samą myśl o nim moje serce mocniej bije! Ach, mój luby! Nawet gdy gościsz w moich myślach, wprawiasz mnie w szaleństwo...
Niestety nie mogłam za niego wyjść, albowiem mój wuj i jego ojciec ciągle toczą waśnie między sobą o ten jakże nieszczęsny mur! Doszło nawet do „ruchów zbrojnych”, na chwałę Boga, nikomu nic się nie stało. No ale nie będę cię zanudzać, waszmość Pamiętniczku!
Koniec końców tych wszystkich miłości był taki, że wuj mój szanowny chcąc zrobić na przekór Rejentowi, nakazuje wybrać Wacławowi, albo ślub ze mną albo śmierć. Jestem wielce zniesmaczona i oburzona faktem, iż musiałam wziąć ślub z przymusu, jednak mimo wszystko, sprawy potoczyły się na korzyść moją i mego lubego (Całe szczęście, że Cześnik nie wiedział o naszej miłości hihi).
Tak więc wszystko zakończyło się bardzo szczęśliwie.
Dzień pierwszy
wieczór
Dzień drugi
poranek
Obudziłam się dziś cała roztrzęsiona. Kucharz znów musiał nadużyć trunków i podał mi coś nieświeżego do jedzenia na noc, kiedy to dnia wczorajszego przyszłam do niego, w celu uzyskania strawy, albowiem żołądek mój o tej późnej porze, zażądał pożywienia.
Przechodząc jednak do głównego powodu mego niepokoju w tych rannych godzinach, muszę ja opowiedzieć o mym koszmarze.
Zaczynając od samego etapu zasypiania. Otóż położyłam się ja na mym łożu, pragnąc jak najszybciej odpłynąć w objęcia Morfeusza, po tym jakże wyczerpującym dniu. Kiedy me powieki stały się na tyle ciężkie, że same zaczęły opadać, usłyszałam głośny huk, gdzieś na dole. Miałam wrażenie, że było to centralnie pod moją sypialnią. Coś trzasnęło tak, że miałam wrażenie, iż aż podłoga się zatrzęsłą!
W tamtej chwili, w mojej głowie zrodziło się wiele czarnych scenariuszy.
Nagle jednak ,,obudziłam się'' i odetchnęłam z ulgą, myśląc, że to tylko zły sen.
Moja radość nie trwała jednak długo, zważając na fakt, iż postanowiłam wstać z łóżka. Wtedy ujrzałam coś przerażającego. Zobaczyłam głowę Wacława, całą we krwi, leżącą tuż u mych stóp...
O zgrozo! Co ja wtedy przeżyłam! Wrzaskiem obudziłam chyba pół wioski!
Na szczęście jednak, wtedy obudziłam się na prawdę. Jednak po tym, co zobaczyłam, dalej jestem wielce zatrwożona tamtym widokiem...
W okresie mego dzieciństwa, co prawda już wcześniej zdarzały się mi bardzo przykre sny, jednak według mnie, tym razem moja wyobraźnia przesadziła...
Mój mrożący krew w żyłach incydent senny może być jednak spowodowany dużą ilością stresu, który aktualnie jest niestety jest moim stałym gościem.
Chciałabym choć na chwilę, wrócić do czasów mojej młodości, kiedy to byłam beztroskim dzieckiem a moim największym problemem było to, że wypadały mi zęby... Nie zawracałam sobie głowy czymś, typu ,,miłość''... Ba! Nawet nie wiedziałam, co to znaczy kogoś kochać... A teraz? Teraz rozterki te nie dają mi spokoju...
Doszłam do wniosku, że kiedyś, były lepsze czasy dla mnie...
Dzień drugi
wieczór
Idę spać... Mam nadzieję, że tym razem, noc nie spłata mi takich sennych psikusów...
Dzień trzeci
późny poranek
Moje błagania zostały wysłuchane. Dzisiejszej nocy przyśniło mi się coś zupełnie innego...
Co prawda też pojawił się tam Wacław, ale w innym kontekście, który pozwolę sobie zataić...
Dzień trzeci
wieczór
Dziś spotkałam mego lubego raz tylko!
Kraje się me serce, na wspomnienie to...
W dzisiejszym poście, postanowiłam napisać o Wacławie i moich uczuciach do niego. W akcie desperacji stworzyłam utwór, któremu nadałam tytuł ,,Oda do Wacława''
Oto i on:
,,Och, Wacławie, ukochany mój! Serce me raduje się na widok twój!
Gdy me oczy ujrzą twe oblicze, nie mogą się one wystarczająco napatrzeć,
takiś piękny, o luby!
I nawet gdybyś miał na stopach grzybicę, a ja w domu zdechłą kocicę,
Trwałabym w uczuciu tym, do osoby ,twej!''
Ja wiem, mój talent literacki, przeogromny jest! Nie chwalę się tym jednak, ażeby inni obywatele, nie odczuwali zazdrości wobec mojego talentu. Myślę jednak, że dopiszę jeszcze wiele wersów, do mego dopiero co powstającego dzieła, czyli wybitnej ,,Ody do Wacława''. Nastał bowiem okres w życiu moim, kiedy to ja- wielce dostojna i jakże inteligentna Klara, musi jakoś dać upust swoim emocjom. A dzięki temu, że podjęłam się napisania mego pierwszego dzieła, chyba nareszcie odkryłam prawdziwe me powołanie!
0 komentarze:
Prześlij komentarz