poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kuntz Wunderli (Julia)

Zamknięty w ciemnej komórce, zacząłem liczyć upływające sekundy. To pozwalało mi odwrócić swoją uwagę od bólu w nogach. Reumatyzm towarzyszył mi codziennie od 15 lat, dotykał w szczególności kolan, które od dłuższego już czasu były spuchnięte, a ja nie mogłem wyprostować nóg. Przez to zawsze byłem zgarbiony. 

Na 902 sekundzie do komórki wpadła smuga jasnego światła, przez uchylone, przez woźnego drzwi. W ręku trzymał szary kaftan zapinany na 5 okrągłych guzików. Mówił, że Radca kazał przywdziać mi ową kurtkę, bym ukrył swe wychudzone ciało, które mogłoby odstraszyć potencjalnych gospodarzy. 


Gdy zapiąłem ostatni guzik woźny spojrzał na mnie i po chwili zdjął z swej szyi efektowną niebieską chustkę. Wiążąc ją na mnie dodał, że w życiu u nikogo nie widział tak cienkiej i chudej szyi jak moja. Powiedział, że zawsze powinienem ją maskować, ale rzeczy muszę mu oddać zaraz po licytacji. Wychodząc po raz ostatni omiótł mnie wzrokiem od góry do dołu i dodał, żebym zapanował nad moimi kolanami, bo wyglądam przez nie jak indyk w Święto Dziękczynienia. Niewiele się mylił. 

Światło zniknęło wraz z zamknięciem drzwi- które swoją drogą należałoby porządnie naoliwić- w małym pomieszczeniu znów nastał półmrok, a mnie zaatakowały myśli. Zacząłem się cały trząść... W końcu, jak ma czuć się człowiek, który już za chwilę zostanie sprzedany, zlicytowany?!  W dodatku przez ludzi, których doskonale zna, których widuje na co dzień. Z sali dobiegają urywki zdań przemowy Radcy. Teraz myślę już tylko o tym, aby zaprezentować się na tyle dobrze, by nie zawieść gminy. W której wystawienie człowieka na aukcję nazywają to miłosierdziem - hmm. Znów słyszę skrzypienie drzwi, woźny wrócił. Wiem, iż tym razem wrócił po mnie.

 Powoli wstałem ze starego dębowego stołka i poruszając się w stronę sali starałem się uspokoić i zapanować nad swoim ciałem, by móc wypaść jak najlepiej. Nie było to jednak takie proste. Cały byłem rozedrgany emocjami i myślami, które nieustannie atakowały mój umysł, duszę i ciało. W końcu dotarłem na wyznaczone miejsce i stanąłem przed tłumem, jednak głowę skierowaną miałem w podłogę. Nie wiedziałem, że tak ciężko będzie mi spojrzeć, im w twarz. Resztę aukcji, pamiętam jak przez mgłę. widziałem tylko drewniane jasne deski i od czasu do czasu docierały do mnie głosy. Komentarze zgromadzonych, boleśnie opadały na moją twarz, czułem piekące boleśnie uszy i policzki. Byłem jak zwierzę w potrzasku, ludzkie zwierzę...

Jedyny taki moment, który pamiętam wyraźniej to ten, w którym zapalił się we mnie promyk "głupiej" nadziei. Była szansa, że mój syn wygra licytacje, jednak cena szybko" wymiotła" go z ssali, a ten zgasły szybko promyk mojej szansy przypieczętował cieniutki głosik mojego wnuka. Wołał "Dziadziuś, dziadziuś!" i wtedy poczułem jak moje serce boleśnie rozpada się na pół, a potem cały ja na milion kawałków.  Jestem już stary, a nadal naiwny jak dziecko- pomyślałem. Przekonałem się jednak, że nawet najdrobniejszy zawód, w każdym wieku rodzi te same odczucia, cierpienie budzi taki sam ból. Nieważne jak nierealne i głupie są nasze nadzieję, zawsze mają podobny wymiar, podobne oczekiwania.

Jedyne co jeszcze resztką sił podtrzymywało mnie na duchu, to to, że wśród ludzi nie dostrzegłem mleczarza, który dość często przychodził na aukcje i zawsze je wygrywał. Nie był on przyjaznym człowiekiem, a zlicytowanych traktował niezwykle przedmiotowo, nie miał do nich szacunku, ani nie odczuwał współczucia. Ludzie się go bali i rozstępowali na jego widok. Nie był to jednak respekt lub szacunek z ich strony. Pewnego dnia doszły mnie słuchy, że jeden z jego poprzednich parobków powiesił się u niego na strychu. Na samą myśl o tym serce podchodzi mi do gardła. Ludzie gadali, że jedzenie dawał raz na tydzień i nie raz podnosił rękę na starszych ludzi. Ponoć gdy stary Gabrowski zachorował na zapalenie płuc i nie był w stanie rozwieść mleka, mleczarz schłostał go tak, że biedaczek do dziś nie wydobrzał i nie może wstać z łóżka. Plotek, było wiele, ale  ja wolałem nie przekonywać się o ich wiarygodności. 


Jak więc w końcu się u niego znalazłem? Niektórzy nazywają pechem, nieszczęściem, niepomyślnością losu, to, że zjawił się  w ostatnich chwilach licytacji.  W tym momencie moje życie przybrało zupełnie nowy wymiar. Wyobrażenia o mojej starości legły w gruzach. Każdy kolejny dzień budzi we mnie strach i lęk przed jutrem.

 Od teraz znowu liczę, sekundy, minuty, godziny. Do kolejnej aukcji na której pojawi się mleczarz, tutaj każdy wie co będzie to oznaczało...                                         

18 komentarze:

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jakie to uczucie zostać "sprzedanym", jak zwierzę na targowisku?
(Dyrektor cyrku Asia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Biedaku odpowiedz mi, co dla ciebie było najstraszniejsze: to że do końca życia będziesz traktowany jak niewolnik, to że będziesz ciągnął wóz jak piec, czy to że zajmiesz miejsce obok wściekłego, agresywnego i śliniącego się psa, który najprawdopodobniej śmierdzi, FUJ.
Uzasadnij proszę, to może znajdę dla Ciebie stateczną, bezpieczną i pewną pracę w urzędzie pod skrzydłami wspaniałego i jakże cudownie rozwijającego się Imerium Rosyjskiego.
Czerwiakow (Wiktor)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (Dyrektor cyrku Asia)
Czułem jakby odebrano mi resztki mego człowieczeństwa, to co doświadczyłem tamtego dnia to nie tylko upokorzenie, potraktowano mnie wręcz przedmiotowo. Każdy z tych ludzi, którzy znajdowali się wtedy na sali nie będą wiecznie młodzi i powinni zastanowić się jak oni będą chcieli być traktowani na stare lata, gdy siły to z nich opadną, ich skórę pokryją zmarszczki, a dolegliwości zdrowotne będą utrudniały każdy dzień. Mam nadzieję, że finanse będą im sprzyjać, bo nikomu nie życzę doświadczyć takiej licytacji, gdy to Ty jesteś przedmiotem kupna. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumieją w jakim miłosierdziu brali udział. Jednak bez konieczności doświadczenia tego osobiście.
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ Czerwiakow (Wiktor)
Niewolnictwo, ta właśnie perspektywa przerażała mnie najbardziej. Dlatego miałem nadzieję, że moim gospodarzem nie będzie tak okrutny człowiek jakim jest Mleczarz Probst. Życie w jego łasce odbiera człowiekowi całą pewność siebie i poczucie własnej wartości. Poczucie wolności to rzecz bezcenna, niestety często zdarza się tak, że najpierw musimy coś stracić, by móc to odpowiednio docenić. Dziękuję za propozycję pracy, to bardzo miły gest z Pańskiej strony, od dawna nie zostałem obdarzony jakimkolwiek współczuciem. Jednak obecnie jestem tak słaby, iż boję się, że nie podołam oferowanej posadzie. Praca tu mnie wykańcza, pozbawia resztek sił, ale czuję, że już niewiele czasu mi pozostało na tym świecie. Dlatego, te ostatnie chwile pragnę spędzić tu gdzie się urodziłem, w mojej ojczyźnie, w Szwajcarii. Mimo tego co mnie tu spotkało, są też i radośniejsze wspomnienia z mojej przeszłości. Wierzę, że ludzie w gminie w końcu zmądrzeją i zrozumieją co czynią. W innym kraju czułbym się pewnie zupełnie zagubiony i samotny.
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Chciałbym, aby opisał Pan swoje relacje z synem. Teraz ma on swojego syna, lecz jak to wyglądało wcześniej- gdy on był młodszy? Był Pan dobrym ojcem?
(sąsiad małżeństwa- AS)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Czy jest Pan pewien, że byłyby szczęśliwym człowiekiem, gdyby wylicytował Pana Jego własny syn ? Jakie byłyby wówczas Wasze relacje ?

( Egzekutor Czerwiakow - MW)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Dlaczego nie zrobiłeś nic ze swoim reumatyzmem?

(Widz Strzelec)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (sąsiad małżeństwa- AS)
Trudno samego siebie ocenić. Natomiast uważam, że byłem dobrym ojcem. Nigdy nie podniosłem ręki na syna i rzadko kiedy podnosiłem głos. Syn nie zwierzał mi się często, natomiast gdy miał problem potrafił do mnie przyjść i porozmawiać. Jednak im stawał się starszy, tym bardziej czułem, że się od siebie oddalamy. Szybko założył rodzinę i się usamodzielnił.
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ ( Egzekutor Czerwiakow - MW)
Na pewno byłbym szczęśliwy będąc z synem, ale jednocześnie czułbym wielką odpowiedzialność.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jaka cecha Pana charakteru denerwuję Pana?
(Nauczyciel Antka - Kuba Ciszewski)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (Widz Strzelec)
Nadal, wciąż niewiele wiadomo o samej chorobie i bólach reumatycznych oraz ich leczeniu. Lekarze w gminie nie mieli możliwości mi pomóc, zresztą nie było ich zbyt wielu.
Kuntz Wunderli (Julia)

Lawenda pisze...

Czy stojąc na tej licytacji, albo później (już u mleczarza) naprawdę oprócz strachu i wstydu nie czół pan nic? Dlaczego nie czół pan nienawiści wobec ludzi, którzy traktowali pana jak zwierzę?

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (Nauczyciel Antka - Kuba Ciszewski)
Hmm... Myślę, że to niestety moja wrażliwość. Zawsze byłem niezwykle emocjonalny i czuły, na ból, nastroje i cierpienie innych. Wtedy, tego dnia, pamiętnej licytacji zdałem sobie sprawę, że żyłem w bajce. W bajce, w której ludzie nie tylko biorą, ale potrafią też dać coś od siebie. Potrafią współczuć, nie są egoistami. Mimo tego, że w życiu nie raz Ci ludzie mnie ranili, mimo całego tego zła, które spotkało mnie z ich strony, ja nadal potrafię przejmować się nimi i ich losem.
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ Bawa2000
Wszystkich moich emocji nie da się opisać, niektórych nawet nie potrafię nazwać, do tej pory nie wiem co dokładnie wtedy czułem, ale na pewno nie jestem człowiekiem, który nienawidzi innych. Uważam, że Ci ludzie nie byli do końca świadomi tego w czym biorą udział. Być może kiedyś to zrozumieją oraz czym naprawdę jest miłosierdzie, Już samo to, że nie znali poprawnej definicji miłosierdzia, tego czym ono jest, ukazuje, że nie byli oni do końca świadomi tego co robią. Poza tym całe wydarzenie było inicjatywą gminy. Być może czuję żal, rozczarowanie ale, jak więc mogę ich nienawidzić...
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak w marzeniach wyobraża sobie Pan swoją starość?
(Sąsiad małżeństwa- Natalia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (Sąsiad małżeństwa- Natalia)
W marzeniach... Zawsze i wszędzie chciałbym móc być z rodziną, z najbliższymi. To oni tworzą miejsca, w których człowiek czuje się dobrze W moich marzeniach widzę siebie i rodzinę syna, siedzących nas razem, przy wspólnej, obfitej kolacji, a moje ukochane wnuki siedziałyby zaraz obok mnie. Chciałbym móc obserwować jak moje wnuki dorastają, zmieniają się. W marzeniach mój syn ma dość pieniędzy, by móc utrzymać całą naszą gromadkę. Jednak moje marzenia pozostaną jedynie marzeniami, ale codziennie będę myśleć o tych, których naprawdę kocham i to będzie pomagała mi zmierzyć się z kolejnym dniem. Zawsze są oni ze mną, ukrywam ich w sercu...
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Opisz proszę to, co czułeś, będąc wtedy na targowisku
(Antek-Sara)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@ (Antek-Sara)
Wybacz, iż odpowiadam z drobnym opóźnieniem. Jednak widzisz... Im jestem starszy, tym wcześniej staję się śpiący, natomiast budzę się już nocą, i aż do rana nie mogę zasnąć. Myślę wtedy o tamtym dniu... Jak już co prawda wspominałem, ale mogę powtórzyć po raz kolejny z sympatii do Ciebie, emocje, które mi wtedy towarzyszyły były bardzo skrajne i różne. Upokorzenie, strach, wstyd. Tak naprawdę czułem, że odebrano mi resztki człowieczeństwa, potraktowano jak nieczłowieka, ale Antku myślę, iż jesteś zbyt młody,by słuchać moich rozterek. Moich smutków. Nie chcę byś słuchał tak przykrej historii... Życzę, by nigdy życie nie doprowadziło Cię do takiej sytuacji, w jakiej ja się znalazłem.
Kuntz Wunderli (Julia)

Prześlij komentarz