poniedziałek, 19 stycznia 2015

Sąsiad małżeństwa (Agnieszka)

Otworzyłem oczy minutę przed wybiciem godziny ósmej rano. Pozwoliłem sobie jeszcze na chwilę odpoczynku, a już po chwili zadzwonił mały budzik, niosąc urywane i rytmiczne dzwięki po całym pokoju. W niecałe dwie minuty łóżko zostało starannie zaścielone, a budzik już dawno wyłączony. Słup porannego, słonecznego światła przemierzał otwarty korytarz, łączący każde pomieszczenie. Głuchy odgłos życia zewnętrznego i, tak znany mi, dźwięk skrzypiącej podłogi roznosił się echem po kamienicy. Każdy mój krok był nieśpieszny, powolny. O godzinie 8:11- tak jak zawsze- mój kubek wypełniła zagotowana, gorąca woda, zalewając torebkę od herbaty. Ostatni gwizd czajnika wydostał się na zewnątrz, gdy odłożyłem go z powrotem na kuchenkę. Niedługo potem masło zostało leniwie rozsmarowane na kromce chleba. Wzrokiem śledziłem poczyniania moich rąk, ukrawając plaster szynki i sera. W mojej prawej ręce znajdował się kubek z gorącą herbatą, a w lewej talerz ze śniadaniem kiedy kierowałem się w stronę małego, kwadratowego stołu na końcu korytarza, którego ostatnim punktem była kuchnia. Odsunąłem krzesło i usiadłem pośrodku. Ustawiłem swój talerz równo przed sobą, kładąc kubek po jego prawej stronie. Wziąłem pierwszy gryz kanapki i podniosłem wzrok. Półmrok, który otulał pomieszczenie był moim codziennym, zaufanym znajomym. Wpatrywałem się w poruszajace się, jak co dzień drzewa na wietrze, które ukazywał mi krajobraz zza okna. Jasne smugi światła przedostwawały się przez okno, sprawiając że wszelkie drobinki kurzu i pyłu stawały się widoczne w powietrzu- lewitując, unosząc się leniwie i nieprzerwanie w porannym słupie światła. Resztę pomieszczenia spowijało blednące z każdym odcinkiem żółto- brązowe światło z lampy na suficie. Prawdopodobnie powinienem był wymienić żarówkę.
Po skończonym posiłku, odsunąłem krzesło, powodując tarcie, co wywołało charakterystyczny dźwięk. Odkręciłem wodę, gdy dotarłem do zlewu i dokładnie umyłem talerz, odkładajac go potem na suszarkę. Sięgnąłem po ręcznik zawieszony poniżej i wytarłem ręce.

Właśnie minęła kolejna godzina. Popołudniowe światło słoneczne, wpadające do pomieszczenia otuliło go, tym razem swoją ciepłą barwą. Widok za oknem nie zmieniał się. Ceglany budenek naprzeciwko tego, w którym mieszkałem, stał tam już od kilkudziesięciu lat. Jedynym co mogłem zobaczyć, co się zmieniało, była przyroda oraz małżeństwo znad przeciwka. Ci, których pamiętałem wychodzili rano, zawsze razem- on do pracy, ona na lekcje. W każdą niedzielę koło południa zmierzali do parku, trzymając się za ręce i wracali wieczorem o późnej porze. Lecz już w lipcu pan zaziębił się. Potem nie było lepiej, bo chory nie zdrowiał. Z każdym wschodem słońca ich mieszkanie wypełniały kłamstwa i sztuczna nadzieja. Jednak tym, co przetrwało oraz tym, co pan zabrał do grobu była ich miłość. Aczkolwiek jej część z pewnością wziąż tliła się w tej kobiecie. Jedyną rzeczą wciąż, przypominającą mi o nich jest bardzo stara i zniszczona kamizelka, która teraz niepotrzebnie zajmowała miejsce w moim mieszkaniu.
Aktualna para zamieszkała tamto mieszkanie różniła się od nich bardzo. Nie chodzili razem za ręce, nie posyłali w swoją stronę czułych i rozbawionych spojrzeń, nie wychodzili razem na miasto, lecz czy się kochali? On- nigdy nie przyniósł jej kwiatu, podnosił głos, nie doceniał jej. Ona- gotowała mu obiady, była mu posłuszna, a gdy chciała mu się postawić- on był zły.


Mój wzrok powędrował w stronę tarczy zegara, zawieszonego nad kredensem. Odłożyłem kubek z herbatą na stolik obok fotela, uprzednio kładąc na spód podkładkę. Usiadłem. Żółto- pomarańczowe światło z lampy stojącej oświetliło moją twarz, gdy schyliłem się po pierwszą parę butów, ułożonych w rzędzie obok fotela. Zająłem się czyszczeniem i odświeżaniem każdego z obuwia, nie przejmując się i będąc obojętnym na każdą uciekającą godzinę za godziną.
W ciągu kilku minut od zakończonej pracy zająłem swoje stałe miejsce przy oknie z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Para unosząca się do góry zanikała u podstawy sufitu, a wieczorne światło rzucało swoje ostatnie promienie przez okno zanim nadeszła noc.


33 komentarze:

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Widzę, że opisał Pan swoje codzienne czynności, wydaję się, że przyzwyczaił się Pan do nich, ale... czy one pana nie nużą, nie przeszkadzają Panu? Może ma Pan jakieś pomysły lub plany, albo chociaż marzenia co mógłby Pan zrobić, żeby nieznośna rutyna zniknęła z Pańskiego życia? Chyba, że codzienna, wiecznie powtarzająca się rutyna Panu nie przeszkadza, a jeśli tak- ile Panu zajęło i na czym po kolei polegał proces przyzwyczajania się do niej?

(dyrektor cyrku)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Dlaczego nie poszedł Pan ani do jednej ani do drugiej pary np. porozmawiać z nimi? Na wszystko patrzył Pan z daleka, nie było to dla Pana nudne?(uzasadnij swoją odpowiedz)
(Kuntz Wunderli- AN)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jest niedorzecznością żyć , życiem innych obcych ludzi. Każdy człowiek powinien mieć własne życie , własne troski i obowiązki . Dzięki temu życie staje się pełniejsze . Czy nie zastanawiał się Pan nad założeniem własnej rodziny?

( Egzekutor Czerwiakow - MW)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

W jaki sposób kamizelka znalazła się u Pana i dlaczego uważa pan, że teraz niepotrzebnie zajmuje miejsce w Pana mieszkaniu?
(Cyganka - EM)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Nie myślał Pan nad zmianą swoich czynności życiowych, o których Pan pisze?

(Żyd-Błaszczi)


Fanfiki Gimnazjum pisze...

Kogo panu było bardziej żal i dlaczego?
(Kum Andrzej - Stefan)

Nessa pisze...

Jakie korzyści czerpie Pan z przyglądania się temu, co dzieje się na ulicy?

Fanfiki Gimnazjum pisze...

W jakim stanie jest obecnie ta kamizelka i jak ona wygląda?
(Mleczarz Probst-O)

Unknown pisze...

Nie było Panu szkoda małżeństwa? Nie chciał Pan im pomóc zamiast bezsensownie ich obserwować? (Żona z Kamizelki)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak wyglądała kamizelka (kolor, rozmiar)
(mąż Kuba K.)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Cyganka- EM

Kamizelkę nabyłem u jednego handlarza, który kilka razy w tygodniu szwędał się na tutejszym osiedlu od południa, nie raz do późnego wieczora. Faktem było to, że sporo przepłaciłem za nią. Żona zmarłego Pana, chcąc pozbyć się wszystkich rzeczy, które potem mogłyby przywoływać na myśl jej męża, sprzedała ją właśnie temu Żydów za czterdzieści groszy. Prawdą jest, także to, że na początku nie miałem zamiaru jej kupować- do tej pory nie jestem pewien, dlaczego to zrobiłem. Lecz muszę Pani wyjaśnić jedną rzecz, aby nie było nieporozumień. Zakup kamizelki nie wynikał w żadnym razie z egoizmu, bowiem nie założyłem jej ani razu.
Ciekawi Panią również, czemu uważam, że ta oto kamizelka zajmuje niepotrzebnie miejsce w moim mieszkaniu. Otóż, ani razu jej nie założyłem, nie użyłem. Może się wydawać także, że mam do niej pewien szacunek ze względu na jej wcześniejszych właścicieli. Lecz jest to przedmiot, który tak jak każdy inny z każdym dniem lub po jakimś czasie traci dla kogoś swoje znaczenie i właśnie dlatego odczułem niepotrzebną obecność tej kamizelki w moim mieszkaniu.

Lawenda pisze...

Skoro kamizelka zaczyna dla pana coraz mniej znaczyć to dlaczego się jej pan nie pozbędzie?

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@dyrektor cyrku

Drogi młodzieńcze, sztuka cierpliwości oraz korzystania z monotonii nie jest łatwa. Uczysz się jej przez całe życie. Dopiero z wiekiem przychodzi również umiejętność zrozumienia otoczenia i kolei rzeczy na świecie. Mi monotonia nie przeszkadza, wręcz przeciwnie- dzięki niej mogę skupić się na małych, nieistotnych dla innych rzeczach, które człowiek nie zdanża zauważyć na swojej drodze. Również, dzięki niej mój czas dłuży się, bo nie śpieszę się donikąd. Pytasz o czas i proces przyzwyczajenia się, a ja odpowiadam Ci, że nie zmienisz swojego zachowania, dopóki nie zmienisz swojego wnętrza. To jest prawda, którą przekazuję Ci ja, a z której być może skorzystasz Ty.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Kuntz Wunderli- AN

Jako były wojskowy, nauczyłem się wielu rzeczy. Cierpliwości, spostrzegawczości, analizowania sytuacji i reagowania. Cechy te mają odzwierciedlenie w moim codziennym życiu. Chciałem Pana wprowadzić w sytuację, jako że dopiero teraz mogę odpowiedzieć na Pańskie pytanie.
Nie odwiedzałem za często ani jednej, ani drugiej pary- to fakt, lecz gościłem raz u wcześniejszego małżeństwa w pewien piątkowy wieczór, gdy to Pani z pośpiechu wypadł notes z torby. Bez pośpiechu udałem się wtedy schodami w dół i wyszedłem z kamienicy. W ich mieszkaniu było przytulnie, nie było tam dużo miejsca, ale to już wiedziałem. Jak się również okazało, notesik potrzebny był Pani do pracy, więc niezmiernie się cieszyła, gdy miała go z powrotem. Na jej twarzy zagościł tak przyjazny uśmiech, więc zostałem na herbatę za namową. Wyszedłem po pół godzinie.
Małżeństwo, które mieszka tam teraz to co innego. Od czasu zaniesienia notesu Pani, nie byłem w tamtym mieszkaniu. Dziewczynę mijałem teraz tylko, gdy wychodziłem lub wracałem z kawiarni. Z nimi nie utrzymywałem żadnego kontaktu- to prawda. Zakorzeniony we mnie odruch obserwowania, trzymania się na dystans zapewnia mi świadomość kiedy, oraz która sytuacja wymaga interwencji.
W żadnym wypadku, nie uważałem również, że obserwacja- jak to pan nazwał- jest nudna. Dla Pana takie zachowanie może wydawać się dziwne, wręcz niesmaczne, lecz to jest moje życie.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak pani myśli, dlaczego kochająca żona pozbyła się jedynej pamiątki po mężu? Dlaczego sprzedała cenny dla wspomnień przedmiot? (mama Antka, Konrad)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Zafascynowało pana to małżeństwo.Proszę napisać o swojej rodzinie, czy nie jest pan żonaty? Dzieci? Jakie uczucia towarzyszyły panu, gdy patrzył na czułość, a jednocześnie wielką bezsilność żony sąsiada?
(Syn z Miłosierdzia Gminy.MJ)

Fanfiki Gimnazjum pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Egzekutor Czerwiakow- MW

Po pierwsze, szanowny Panie Czerwiakow, nie żyję życiem innych ludzi. Jestem po prostu dobrym obserwatorem, a to zasługa mojej wcześniejszej pracy, o której wspominam, po krótce, w mojej ostatniej odpowiedzi. Mam swoje obowiązki i codzienne prace do wykonania, jak każdy człowiek, więc proszę nie zarzucać mi nic takiego.
Moją uwagę, zwróciło Pańskie pytanie o rodzinę. Otóż, nie lubię zagłębiać się w ten temat, więc uszanuje Pan, proszę, moją krótką odpowiedź. Moją rodzinę zostawiłem za granicą, gdy przeniosłem się do Warszawy- straciliśmy kontakt. Natomiast nie czuję potrzeby dzielenia przestrzeni mojego mieszkania z inną osobą, dlatego nie planuję żadnego małżeństwa.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Żyd- Błaszczi

W moim życiu nie potrzebuje żadnej zmiany. Prowadzę spokojny, odpowiedni dla mnie tryb co mnie w zupełności satysfakcjonuje i nie odpycha. Wykonywane przeze mnie czynności- faktycznie- mogły zostać odebrane, jako kształtujące moją osobę, jako leniwą, niewymagającą i swawolną, lecz ja nie postrzegam tego w ten sposób. Mój charakter współpracuje- jeśli mogę to tak nazwać- z wszelkimi wykonywanymi przeze mnie czynnościami, więc tak długo jak jest to dla mnie odpowiednie, nie potrzebuję zmian.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Kum Andrzej- Stefan

Współczucia nie powinno dzielić się na pewne stopnie. Lecz żałuję tego, jaki los spotkał dziewczynę, która mieszka tam obecnie. Wykonuję każdą pracę- dokładnie, starannie, chcąc aby efekt zadowolił chłopaka- ale on na to nie zwraca uwagi. Jest chciwy, władczy, onieśmielający. Ona w porównaniu do niego kurczy się z każdym dniem. Obserwując i widząc większość, zauważam że ją to wykańcza- stopniowo, ale boleśniej z każdym dniem, z każdą nocą.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak Pan uważa, skąd wynikają te różnice, które Pan opisuje, pomiędzy relacjami, związkami Pana poprzednich, a obecnych sąsiadów? Tak bardzo się różnią... Dlaczego Ci obecni nie okazują sobie tak miłości, jak poprzednio mieszkająca tam para? Czego im brakuje?
Kuntz Wunderli (Julia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Mleczarz Probst- O

Jeśli pyta Pan o kolor- jest to granatowy. Kamizelka ta nie jest w najlepszym stanie, na co wpłynęło jej częste użytkowanie przez tamto małżeństwo. Dodatkowo w niektórych miejscach powstały dziury- mniejsze, większe. Nie można też zaprzeczyć, że nikt przy niej nie majstrował, ponieważ mężczyzna przeszywał w kamizelce łączenia i guziki, a dziewczyna skracała jej pasek.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Nessa

Nie nazwałbym tego "korzyściami". Obserwowanie, owszem, stało się moją codziennością spory czas temu, ale w żadnym wypadku nie mam w tym jakiegokolwiek interesu. Jeśli mamy już mówić o tym, co zauważam przyglądając się przechodniom, przyrodzie- wyłapuje pewne zachowania, które wykonywane są dzień w dzień przez pewne osoby; reakcje naturalne natury ukazują mi, jak ona radzi sobie z różnego rodzaju sytuacjami. Wyłapując skrupulatnie rzeczy nieistotne dla innych oraz będąc cierpliwym- mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że poszerzam swoją wiedzę przez poznawanie ludzkich zachowań, pragnień, potrzeb oraz zrozumienia.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@mąż- Kuba K.

Uszanuje Pan, proszę, to iż jestem aktualnie bardzo zajęty wiosennymi porządkami- a swoje obowiązki wypełniam z wielką dokładnością- więc chciałbym aby Pan przystał tylko na tą krótką odpowiedź. Otóż, na podobne pytanie wypowiedziałem się nie tak dawno, a odpowiedzi udzieliłem właśnie Panu mleczarzowi. Tam zawarta jest wiekszość aktualnych wiadomości o kamizelce. Natomiast jeśli chodzi o rozmiar- tej informacji nie zawarłem w odpowiedzi, a m.in. właśnie o nią Pan pytał- nie znalazłem nigdzie żadnej metki, lecz przypuszczam, że możliwym rozmiarem kamizelki był L. Jej właściciel nie był zbyt szczupły ani tęgi, lecz przez częste majsterkowanie przy ubraniu przez tamtą dwójkę, sam nie mogę ustalić konkretnego rozmiaru kamizelki.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@żona aka Bawa2000

Możliwym jest to, że kamizelka nabrała dla mnie znaczenia sentymentalnego. Nie mogę stwierdzić dokładnie- bo do końca sam nie jestem pewien- dlaczego tak się stało, lecz mimo tego, że odczułem niepotrzebną obecność kamizelki w moim mieszkaniu, nie sądzę, abym w najbliższym czasie się jej pozbył. Głownym powodem, dla którego ta częśc garderoby leży na spodzie mojej szafy jest wciąź tamto małżeństwo. Mam w mieszkaniu cząstkę ich, czastkę ich historii i miłości, nie mogę z dnia na dzień podjąć decyzji o odrzuceniu całego tego zdarzenia wraz z odrzuceniem kamizelki.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@syn z Miłosierdzia Gminy - MJ

Z moją rodziną straciłem kontakt w momence, w którym przeprowadziłem się do Warszawy. Nie jestem osobą, która lubi opowiadać o swojej rodzinie, nigdy nie byłem też zbyt rodzinny - jeśli mam być szczery. Zawsze wolałem trzymać się na dystans, z daleka. Wspominałem również o tym wcześniej - ale nie mam zamiaru się żenić, ani mieć dzieci.
Nie powinnienem zagłebiać się w uczucia innych, dlatego nie robiłem tego.
Oczywiście im współczułem. Nikt nie powinien borykać się z chorobą, która prowadzi do pewnej śmierci. Widziałem, także miłość żony jaką jej mąż został obdarzony. To dobrze, że go kochała, a on kochał ją. Ja jednak nie miałem powodu, aby czuć jakiekolwiek obawy, zazdrość, zniesmaczenie, obrzydzenie. Bezsilność żony mogła faktycznie być przytłaczajaca, lecz każdy boryka się z poważnymi problemami. Oni nie byli wyjątkiem.



Fanfiki Gimnazjum pisze...

Czy twoje życie nie wydaje ci się nudne i monotonne? Dlaczego niczego w nim nie chciałeś zmienić?
(Kowal Szymon)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Żona z Kamizelki

Nie obserwowałem tylko ich. Obserwowałem wszystko co się działo, ludzi, zmiany zachodzące w przyrodzie- wszystko co mogłem. I nie było w tym wszystkim żadnego bezsensu. Była to część mojego dnia, mojej codzienności, moich przyzwyczajeń- tak jak już wspominałem.
Czy było mi ich szkoda? Każdy zawsze komuś współczuje..
Oczywiście, nie da się zaprzeczyć. Spotkała ich dość ciężka sytuacja. Problem choroby, która prowadzi do śmierci nie jest wcale łatwy. Co ja mogłem zrobić? Odwiedzać ich?- przecież całymi dniami do późnej nocy byli zajęci. Obowiązek opieki nie spoczywa tylko na jednej osobie. Odwiedziłem ich raz, to prawda. Była to jednorazowa sytuacja.
Małżeństwo to było zapracowane, zakochane w sobie, szczęśliwe ze sobą, a jednak rozdzieliła ich choroba. Takie rzeczy się zdarzają.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@mama Antka- Konrad

Pozbyła się kamizelki- to fakt.
Sprzedała cenny dla wspomnień przedmiot- to prawda.
Sądzę, że mimo wszystko postąpiła ona dobrze. Po śmierci męża, kamizelka była ostatnim, co jej po nim pozostało. Była gotowa- na tyle ile gotowym emocjonalnie można być- aby opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania i ruszyć dalej, nie pozwalając aby przeszłość ją przytłoczyła. Była to z pewnością ogromna decyzja oraz krok, które podjęła. Być może było warto? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem, lecz jej miłość do niego z pewnością nie opuści jej serca tak szybko.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Ile ma Pan par butów ułożonych w rzędzie obok fotela i jak wygląda każda z nich ?
(Siostra Antka Rozalka - PS)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Kuntz Wunderli- Julia

Źródło problemów zawsze ma głębsze dno. Różnice, o które Pan pyta mogą wynikać z samego charakteru danej osoby, z ich przeszłości, ciężkich przeżyć, nawet dzięki obecności drugiej osoby. Nie mogę jasno stwierdzić, to nawet nie na tym polega. Ja tylko zauważam, obserwuję i stwierdzam.
Obecna, mieszkająca tam para- możliwe, że jest taka jak tysiące innych; możliwe, że niczym się nie różni, że tak to teraz wygląda? Ponieważ tutaj są oni pierwszym takim przykładem, co wzbudza sprzeczne emocje u większości mieszkańców, którzy widzą ich razem. Prawdopodobnie darzą siebie wzajemnie zaufaniem, w końcu zamieszkali razem. Nie jest to też moim zadaniem, aby ich oceniać. Nie wiem, czego im brakuje, a co oni uważają za potrzebne. Nie potwierdzę również tego, czy się kochają. Odpowiedź i tak będzie tak lub nie. Lecz uczucie, którym się darzą jest ich- nie moje, nie pisarki z drugiego piętra- to jest ich prywatność. I ja ją szanuję.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Kowal- Szymon

Odpowiedzi na to pytanie przewijały się przez moje poprzednie wypowiedzi, lecz i tutaj mogę Panu odpowiedzieć.
Nie uważam, że moje życie jest nudne i monotonne. Jestem świadom tego, że tak wygląda i takie sprawia wrażenie, lecz ja sam nauczyłem korzystać się z tego każdego dnia, co spowodowało, iż rzeczy/ czynności, które są moją codziennością- mogą kogoś drażnić, być dla nich tylko małą rzeczą- przecież ich życie jest takie ciężkie, że nie potrafią zatrzymać się na moment i skorzystać z chwili, czyż nie?
Moje życie zmieniało się wraz z każdym jego etapem. Młodość, dorosłość, starość. Lecz nie potrzebuję teraz żadnych zmian, jest dobrze tak jak jest.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@siostra Antka Rozalka- PS

Nie spodziewałem się, że ktokolwiek zada mi to pytanie- jeśli mam być szczery. Ale miło, że pytasz, chętnie Ci odpowiem.
Gdy zasiadam w fotelu, w rzędzie koło niego mam ułożonych pięć par butów. Zawsze zaczynam od pary skórzanych oficerek, które przypominają mi czasy kiedy uczyłem się jeździć konno. Każdą parę obuwia czyszczę w ciszy i spokoju, pozwalając mojej pamięci sięgnąć jak najdalej wstecz. Następne w kolejce są moje mokasyny, które odkupiłem od pewnego handlarza w Czartoryji. Wykonane są z wyprawionej, miękkiej skóry jelenia. Kolejnymi dwoma parami są sandały. W zasadzie, niewiele się od siebie różnią- jedne z nich mają grubszą podeszwę, natomiast drugie grubsze paski. Ostatnimi w rzędzie są moje półbuty. Zwyczajne, brązowe, ciepłe.

Prześlij komentarz