poniedziałek, 19 stycznia 2015

Widz w cyrku (Kuba S.)

Dziś byłem w cyrku. Przeżycie to było niesamowite, musze sie z Wami nim podzielić!

     Był dzień jak każdy inny. Byłem już po pracy i postanowiłem wybrać sie do cyrku. Doszedłem chwilę przed godziną ósmą.  Tłumy już czekały, żeby tylko dostać sie do środka i móc zająć jak najbliższe scenie miejsca. Na dworze panowała ciemność, jednak przed cyrkiem robiło się coraz jaśniej.
     Mnóstwo pochodni przed bramą robiły już wielki podziw... Jednak kiedy zasłona została ściągnięta i można było wejść, zdałem sobie sprawę, że to było nic!  W środku było jasno jak w południe na dworze, a wszystko dzieki wielkiemu żyrandolowi, który był zawieszony bardzo wysoko nad ziemią!  Chwilę stałem w miejscu, jednak szybko zrozumiałem, że musze iść zanim każdy zajmie mi miejsce i nic już nie zobacze, więc poszedłem najszybciej jak umiałem i siadłem niemal z przodu. Każdy widz w środu nerwowo oczekiwał na rozpoczęcie, ich wyrazy na twarzach były różne.  Twarze niektórych w ogóle nie wyrażały uczuć, nastomiast kobietą oczy prawie wyskoczyły. Dzieci prawie trzęsły sie z niecierpliwości. W tłumie słyszałem, że jeden z cyrkowców o imieniu Sachem, który podobno został przygarnięty po napadzie na Chiavatte i został jednym z cyrkowców. Odnosiłem wrażenie, że z kolei inna część tłumu tylko czekała tylko, żeby pokazać swoim żoną, że takich jak Sachem własnoręcznie wybijali 15 lat temu. W końcu wszystko się zaczyna!  Na scene wysypała się gromada osób w dziwacznych strojach i ustawili sie w dwóch szeregach. Nagle z pomiędzy szeregów wybiega przepiękny koń bez siodła! Jakby tego było mało, to obok niego znajdowała sie tancerka Lina, która poruszała się z gracją wstążki na wietrze!  Za tancerka pojawia sie jeszcze kilka klaunów, lub błaznów - sam nawet nie wiem jak ich nazwać. Kiedy oni bili sie po twarzach, masztalerze ustawili wysokie kozły na dwóch końcach sceny, które sięgały żyrandolowi.   Lina tańczy przecudownie, ślepia innych wpatrzone są w nią jak w obrazek.  Po dłuższej chwili wszyscy już klaszczą głośno,a część pierwsza dobiega końca.  Po prostu to było coś przecudownego! A to dopiero był początek. Nagle z wielu ust zaczyna wydobywać się imie: Sachem! Sachem! Sachem!  Oczywiście automatycznie dołączyłem się do reszty, bo przecież tyle osób o nim mówiło, więc musiał być niesamowity. Pojawia się nagle czerwone światło na całej scenie... Czekałem w ogromnym napięciu na jego wejście. Zauważyłem osobe która wychodzi, ręce i wiele innych części ciała zaczęła mi się pocić... Jendak co to!?  Ku moim oczom pojawił się dyrektor grupy, który poprosił nas widzów o zupełna ciszę, ponieważ Sachem był bardziej zdenerwowany niż zazwyczaj...
Przyprawiło mnie o niemały strach, zastanawiałem się czy on w ogóle może pamiętać co tutaj się działo... Przecież od małego wychowywał sie w grupie Hon. M, gdzie w większości byli sami Niemcy.  Nagle świst! Moje przemyślenia nagle odeszły w dal, bo na scenie pojawił sie Sachem. Jego postać była rzeczywiście przerażająca. Wszyscy wraz ze mną siedzieli cicho wpatrzeni w postać Indianina.  Na pierwszy rzut oka widać, że zasługuje na miano wodza.  Chodził dumnie w płaszczu z białych gronostajów. Jego twarz wykuta, była podobna do orła.  Na tej twarzy rzucały się oczy, które miały błysk w sobie. Nie mogłem po prostu oderwać wzroku od niego!  Jego ślepia patrzyły się na tłum, zupełnie jakby chciał wypatrzyć swoją ofiarę.  W sumie wszystko sie zgadzało.  Zły wódz, który jest uzbrojony od stóp do głowy szuka ofiary. Kiedy o tym pomyślałem, serce niemal mi się zatrzymało. Za jego pasem miał topór i nóż, tylko w ręku zamiast łuku miał drewniany drąg, którym utrzymywał równowagę na linie. Nagle zatrzymał się na środku sceny i krzyknął ile tchu miał w płucach.  Nie wiedziałem co zrobić. Przez chwilę przeszło mi przez głowę, żeby uciekać.  Nawet sam dyrektor wyszedł na scene do Sachema. Wydaje mi się, że mówił coś, żeby go uspokoić, ponieważ Sachem nagle zrobił się łagodny i poszedł na linę.  Wszyscy patrzyli się w górę.  Z tego co widziałem, wódz był wpatrzony w żyrandol, chyba dlatego, żeby sie nie rozpraszać.  W niektórych momentach nie bylo nawet widać liny.  Dodawało to efektu, ponieważ czasami miałem wrażenie, że idzie w powietrzu.  Jego ręce przypominały mi skrzydła jakiegoś ptaka.  Kilka razy zachwiał się na linie.  Zrobiło mi sie w pewnym momencie nawet niedobrze z nerwów.  Kiedy dotarł już na drugi koniec liny z jego ust wydobyła się głośna pieśń wojenna. (tak myśle)  Najdziwniejsze było to, że Indianin śpiewał po Niemiecku. Można było ją nawet zrozumieć.  Był to w połowie śpiew, a w drugiej żałobne jęczenie. Jednak wszyskto było chrapliwe, pełne grozy.  Jego słowa opowiadały wydarzenia, które miały tu miejsca 15 lat temu. Wszystko było pełne emocji.  Jendak to nie był koniec. Bujał sie na drucie a jego głos był chrapliwy i przypominał jakieś dzikie zwierzę. Zerknąłem na twarz dyrektora i przeraziłem się jeszcze bardziej, widać było, że sam był zaniepokojony... W cyrku nikt już sie nie odzywał, ale wódz wył dalej. "Z całego pokolenia zostało jedno dziecko. Było ono małe i słabe, ale przysięgło duchowi ziemi, że się zemści. Że ujrzy trupy białych mężów, niewiast, dzieci - pożogę, krew...."   To były jego ostatnie słowa, które były niczym ryk wściekłości. W tym momencie milion pytań było w mojej głowie... Co on może zrobić ? Pozabija nas wszystkich? Tak samemu? Czy może być do tego zdolny? Co robić!? Bronić sie czy uciekać? Zostać czy wyjść?  Nagle wskoczył na kozła pod żyrandolem i podniósł drewniany pałąk! Myślałem, że rozbije żyradnol i zaleje cały cyrk nafta...
                 Nagle zeszkoczył! Wodza nie ma!  Wyszedł i wszedł, jednak z miską, która skierował w naszą stronę i prosi o jakieś pieniądze.  Wrzuciłem mu całego dolara, nie mogłem mu przecież odmówić. Po wszystkim wyszedł.  Każdy wychodząc z cyrku wszystko komentował, jednak ja cały czas o nim myślałem. Czy wszystko było zaplanowane? Czemu zostawił nas wszystkich bez zakonczenia? Co by było dalej ?  Sam nie mogłem odpowiedzieć sobie na te pytania... Nurtowały mnie jeszcze dobre kilka godzin później.


9 komentarze:

Unknown pisze...

W czasie występu Sachema bałeś się śmierci, czy jednak to martwiło Cię najmniej?

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas całego widowiska, chodzi mi tutaj o wszystkie wystąpienia (nie tylko Sachema). I jak Pańskie emocje/wrażenia zmieniały się, porównując występy innych pracowników do występu Sachema, kiedy właśnie widowisko stworzone przez syna wodza Indian tak bardzo różniło się od występów innych?

(dyrektor cyrku- alfa)

Nessa pisze...

Opisz, co byś zrobił, gdybyś to Ty był na miejscu Sachema podczas występu?

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się, że właśnie do tego miasta przyjedzie cyrk, w którego skład wchodzi Sachem? Miałeś jakiekolwiek obawy, że coś może pójść źle? (oba przypadki- tak lub nie- uzasadnij)
(sąsiad małżeństwa- AS)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Sasza - Najbardziej bałem się śmierci, przerażała mnie wizja, że Sachem może rozbić żyrandol z naftą i spalić cały cyrk. Od razu w głowie pojawił mi sie widok tłumu pędzącego do wyjscia... Polowa nie zdążyłaby sie uratować a druga zostałaby stratowana w ucieczce...

@Dyrektor Cyrku - Przede wszystkim towarzyszyło mi zachwycenie. Nie opuszczało mnie ono przez cały czas kiedy byłem w teatrze. Porównując Sachema do innych występów to ten był bogatszy w emocje. Kiedy oglądałem występy innych nie miałem strachu i wizji własnej śmierci, tylko po prostu byłem zachwycony i czasami lekko przerażony. A no i oczywiście widowisko wodza było mniej przewidywalne od innych.

@Nessa - Podejrzewam, że zrobiłbym to samo, albo nawet dałbym sie ponieść nerwom i mógłbym coś zrobić... Przecież to ziemia, na której Sachem sie wychował i powrócił do niej tylko po to, żeby dać "show" przed Niemcami, którzy wymordowali niemal wszystkich. Myślę, że starałbym sie pokazać im, że mają się czego bać, oraz że zdaje sobie sprawe z tego co miało tutaj miejsce.

@Sąsiad Małżeństwa - Na początku nie miałem, potem przypomniałem sobie, że Sachem przecież mieszkał tutaj i najeźdźcy zamordowali mu ojca. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawe, że może jednak nie opanuje swoich emocji i zrobi cośkomuś.

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Jak Pan myśli, dlaczego Sachem śpiewał po niemiecku, a nie w swoim ojczystym języku?
(Sąsiad małżeństwa- Natalia)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

Niech Pan opisze każdą części ciała, która "zaczęła się Panu pocić"... jak to Pan nazwał.
(Nauczyciel Antka - Kuba Ciszewski)

Fanfiki Gimnazjum pisze...

@Sąsiad Małżeństwa - Uważam, że spiewał po niemiecku, żeby dać do zrozumienia Niemcom, że wie co miało tutaj miejsce, oraz żeby przedstawić im historie. Przecież mieszkańcy którzy przeżyli znali ją osobiście...

@Nauczyciel Antka - Przede wszystkim to pot na czole ze stresu i dłonie. Oczywiście jeszcze troche pod pachami z powodu panującego tam gorąca od atmosfery

Fanfiki Gimnazjum pisze...

UWAGA! ZAWIJAM SIĘ SPAĆ, PROSZE O NIE ZADAWANIE CHAMSKICH PYTAN O GODZINIE 23> BO NIE ODPOWIEM JUZ, BO BEDE SPAL :) ZOSTALISCIE POINFORMOWANI, JESLI KTOS ZADA. KONSEKWENCJE WYCIAGNE WLASNORECZNIE I WLASNONOZNIE. POZDRAWIAM CIEPLUTKO

Prześlij komentarz